Max Verstappen z Red Bulla wywalczył trzecie z rzędu zwycięstwo na torze Suzuka. Od 2022 roku Holender nie ma sobie równych w GP Japonii. Podium uzupełnili Sergio Perez oraz Carlos Sainz.
Trzynasty hattrick Verstappena w F1
Zwycięstwo lidera Czerwonych Byków pozwoliło mu sięgnąć po trzynasty hattrick w karierze. Mowa o weekendach wyścigowych, w których trakcie kierowca wywalczył pole position, zwycięstwo oraz najlepszy czas okrążenia w wyścigu. Przed Maxem Verstappenem są już tylko Lewis Hamilton (19) i Michael Schumacher (22).
Wracając jednak do samego GP Japonii, warto wspomnieć o tym, że 26-letni Holender kontrolował zmagania od startu do mety. Jedynymi momentami, kiedy to tracił prowadzenie, były wizyty w alei serwisowej. Wówczas to kierowcy, którzy wydłużali swoje przejazdy, przeskakiwali kierowcę Red Bull Racing na kilka okrążeń. Później sytuacja wracała do normy. Verstappen mógł jechać bez większej presji, a za nim jego zespołowy kolega, Sergio Perez, kontrolował to, co dzieje się za nimi. Dzięki temu Czerwone Byki sięgnęły po trzeci w tym roku dublet. Jednocześnie ekipa z Milton Keynes pokazała, że problemy z GP Australii były jedynie wypadkiem przy pracy. Nadal bolid RB20 nie ma równego sobie rywala.
Różnica między zwycięzcą a zdobywcą drugiej lokaty wynosiła 12,5 sekundy. Natomiast trzeci Carlos Sainz z Ferrari stracił nieco ponad 20 sekund do Maxa Verstappena. To pokazało, że w czystym tempie wciąż konkurencja musi szukać rozwiązań, które pomogłyby im przyspieszyć.
Należałoby wspomnieć, że droga Sainza do podium nie była prosta. Po starcie nie udało mu się ograć Lando Norrisa z McLarena. Później po pit stopach miał kilkusekundowe straty, a w dodatku przed nim znalazł się Charles Leclerc. Zespołowy kolega Hiszpana jechał na zupełnie innej strategii, która polegała na ograniczeniu liczby pit stopów. W pewnym momencie Monakijczyk był faworytem do zajęcia 3. miejsca. Jednakże tempo Carlosa Sainza, który po ostatnim postoju spadł na 7. miejsce, pozwoliło mu sporo nadrobić i finalnie to on dopisał sobie trzecie podium w sezonie.
Red Bull nie miał sobie równych
Co prawda bywało już tak, że kierowcy austriackiego zespołu mogli budować tak dużą przewagę, aby nie stracić pozycji na torze nawet po pit stopach, a w GP Japonii nie mieli aż takiego komfortu, to trudno mówić o obniżce formy. Red Bull miał ponad 20 sekund przewagi nad kierowcą reprezentującym ich najbliższego rywala, czyli Ferrari. Dublet Verstappena i Pereza oraz najszybsze okrążenie w wyścigu należące do tego pierwszego pozwoliły wywalczyć aż 44 punkty. Dla porównania Scuderia dzięki 3. Sainzowi i 4. Leclercowi wywalczyła 27 “oczek”.
Nie było większego zaskoczenia
W czołowej dziesiątce znaleźli się kierowcy, których się w niej spodziewaliśmy. Oczywiście doszło do pewnych roszad. Przykładowo Lando Norris nie utrzymał trzeciej pozycji i był piąty, a Fernando Alonso spadł na P6. Oscar Piastri stracił natomiast dwie lokaty, spadając z P6 na P8. Awans zaliczyli za to Sainz, Leclerc czy Russell. Największą poprawę odnotował ten drugi, ponieważ przebił się z siódmego na czwarte miejsce. Lewis Hamilton skarżył się na różne problemy od restartu, kiedy to miał kontakt z Charlesem Leclerkiem. Brytyjczyk przez uszkodzenia przedniego skrzydła nie miał tempa i mógł liczyć tylko na 2 punkty za 9. lokatę.
Niezły comeback zaliczył Yuki Tsunoda. Japończyk miał słaby start z 10. pola, w wyniku którego stracił kilka pozycji. Kierowca Racing Bulls nie miał łatwo w walce z kierowcami Haasa i Saubera. Jednakże przy okazji pit stopu mechanicy ekipy z Faenzy wykonali świetną robotę, dzięki czemu możliwe było przeskoczenie kilku rywali. Następnie tempo Tsunody pozwoliło mu odskoczyć od grupy pościgowej.
Kolejny słaby występ Ricciardo
Australijczyk dobrze czuł się na torze Suzuka i wreszcie prezentował tempo zbliżone do zespołowego kolegi. Po starcie z 11. pola wydawało się, że były kierowca McLarena będzie w stanie walczyć o punkty. Niestety po niespełna 4 zakrętach Daniel Ricciardo zakończył nie tylko swój udział, ale i Alexandra Albona, w wyścigu o GP Japonii. Kierowca Racing Bulls był atakowany przez Strolla i szukając innej linii nie dostrzegł, że po prawej ma Albona z Williamsa i tak doszło do kontaktu. Na szczęście zniszczeniu uległ bariery, a kierowcom nic się nie stało. Zawody przerwano czerwoną flagą. Służby porządkowe dokonały napraw na torze w około 30 minut i wyścig ponownie był wznowiony z pól startowych.
Jeśli już jesteśmy przy rozczarowaniach, to należałoby tutaj wymienić Mercedesa. Hamilton i Russell bardzo dobrze radzili sobie w sesjach treningowych. W kwalifikacjach 7-krotny mistrz świata F1 nie stracił nawet aż tak dużo do czołówki. Niestety w wyścigu pierwszy stint na twardych oponach okazał się nietrafioną decyzją. Finalnie Srebrne Strzały zmieniały swoją strategię kilkukrotnie, ponieważ na torze ich kierowcy nie mieli jak bronić się na zużytych oponach. Na pewno nie tak wyobrażali sobie wizytę na Suzuce, podczas której wywieźli 8 punktów za 7. miejsce Russella i 9. Hamiltona.
Pozostali ukończyli wyścig na pozycjach, których zapewne się spodziewali. Oczywiście Haas mógł po cichu liczyć na pojedyncze punkty. Nico Hulkenberg zajmował 10. miejsce po zamieszaniu na początku wyścigu. Jednakże potem fatalny restart Niemca i spadek o 7 lokat oraz niewystarczająco dobre tempo Magnussena nie pozwoliły amerykańskiej ekipie zapunktować. Mimo to byli bardzo blisko, bo tuż za Top 10.
Verstappen i Red Bull powiększyli przewagę w klasyfikacjach generalnych
Po GP Australii przewaga liderów wynosiła zaledwie 4 punkty. Jednakże już po GP Japonii Max Verstappen mógł odetchnąć. Holender ma obecnie 11 punktów przewagi nad drugim Sergio Perezem. Trzeci Charles Leclerc traci już 18 punktów. Na czwartym miejscu plasuje się Carlos Sainz, który mimo przymusowej pauzy w GP Arabii Saudyjskiej, traci tylko 4 “oczka” do wyprzedzającego go zespołowego kolegi z Ferrari.
W klasyfikacji konstruktorów Red Bull ma już 21 punktów przewagi nad 2. Ferrari. Na trzecim miejscu plasuje się McLaren, który aż 72 pkt. do lidera. Ciekawiej wygląda sytuacja za plecami stajni z Woking, ponieważ Mercedes tylko o punkt wyprzedza Astona Martina.
Kiedy kolejny wyścig?
Piąta runda sezonu 2024 odbędzie się za niespełna 2 tygodnie. Weekend wyścigowy w Chinach zaplanowano na 19-21 kwietnia. Rywalizacja w Państwie Środka powraca do Formuły 1 po 4 sezonach nieobecności. Ostatni wyścig w Szanghaju odbył się w 2019 roku i wówczas było to 1000. Grand Prix w historii F1.
Trudno oczekiwać, że przy okazji kolejnego wyścigu dojdzie do zmian w układzie sił. Zważywszy jeszcze na to, że zespoły nie zdecydują się na duże pakiety ulepszeń, sytuacja powinna wyglądać podobnie jak w Japonii. Oczywiście roszady mogą zajść za plecami Red Bulla, ponieważ Ferrari jest naciskane przez McLarena, a w to wszystko mogą wmieszać się Mercedes oraz Fernando Alonso z Astona Martina.
Podczas GP Chin czeka nas pierwszy w tym roku format sprinterski, który ogranicza czas pracy zespołów nad ustawieniami bolidów.
Wyniki wyścigu o GP Japonii:
Max Verstappen (Red Bull)
Sergio Perez (Red Bull)
Carlos Sainz (Ferrari)
Charles Leclerc (Ferrari)
Lando Norris (McLaren)
Fernando Alonso (Aston Martin)
George Russell (Mercedes)
Oscar Piastri (McLaren)
Lewis Hamilton (Mercedes)
Yuki Tsundoa (Racing Bulls)
Nico Hulkenberg (Haas)
Lance Stroll (Aston Martin)
Kevin Magnussen (Haas)
Valtteri Bottas (Kick Sauber)
Esteban Ocon (Alpine)
Pierre Gasly (Alpine)
Logan Sargeant (Williams)
Gunayu Zhou (Kick Sauber, nie ukończył)
Daniel Ricciardo (Racing Bulls, nie ukończył)
Alexander Albon (Williams, nie ukończył)