top of page

Kierowcy F1 na emeryturze. Co robią mistrzowie Formuły 1 po zakończeniu kariery?

W wielu sportach zakończenie kariery oznacza definitywny koniec startów i spokojniejsze spędzanie czasu. W przypadku kierowców Formuły 1 sytuacja wygląda jednak inaczej – wielu z nich po odejściu z królowej motorsportu szuka nowych wyzwań w innych seriach wyścigowych lub projektach motoryzacyjnych.


GP Masters – seria dla „emerytów” z potencjałem


Jednym z takich eksperymentów była seria GP Masters, stworzona z myślą o byłych kierowcach F1. Niestety, projekt okazał się krótkotrwały – trwał niespełna dwa sezony, mimo że przyciągnął znane nazwiska i mistrzów świata. Pierwszy sezon miał problemy organizacyjne – rozegrano zaledwie trzy wyścigi.


Wymogi i zasady udziału w GP Masters


Wymogi udziału w serii były jasne i dość restrykcyjne: zawodnicy musieli mieć na koncie co najmniej dwa pełne sezony w Formule 1, nie mogli startować w innych seriach w trakcie rozgrywek GP Masters, a pierwotnie wymagano ukończenia 45. roku życia (później limit obniżono do 40 lat). Organizatorzy chcieli, aby GP Masters było odpowiednikiem lig „emerytów” znanych z tenisa czy golfa, gdzie doświadczenie i rozpoznawalne nazwisko przyciągałyby fanów.


Pierwsze wyścigi i problemy organizacyjne serii


Pierwsze zawody odbyły się w dniach 11–13 listopada 2005 roku na torze Kyalami w Republice Południowej Afryki. Niestety seria nie przetrwała długo – ostatni wyścig rozegrano 13 sierpnia 2006 roku na Silverstone. Problemy organizacyjne, w tym restrykcje dotyczące hałasu generowanego przez bolidy, zmusiły organizatorów do odwoływania części zawodów. Próbowano ratować serię, planując sezon 2007, jednak ostatecznie projekt upadł z powodu bankructwa.


W planach GP Masters były interesujące lokalizacje, które mogłyby przyciągnąć nowych fanów motorsportu – w tym m.in. uliczny tor w rumuńskim Bukareszcie.


Formalnie seria została postawiona w stan likwidacji przez Delta Motorsport, a brytyjski Sąd Najwyższy uznał GP Masters za upadłą pod koniec listopada 2007 roku. Pomimo tego konstruktorzy i inicjatorzy nie porzucili całkowicie projektu – w pierwszej połowie 2008 roku mówiono o planach stworzenia F1 Masters, w której mieli wystawiać własne bolidy. Projekt nigdy nie wszedł jednak w życie, a szkoda, bo mógłby być ciekawą alternatywą dla fanów F1 i motorsportu w ogóle.


ree

O co chodziło z hałasem i czym ścigano się w GP Masters?


Jednym z problemów, które mocno utrudniały organizację GP Masters, były restrykcje hałasowe. Bolidy serii, mimo że mniej zaawansowane niż współczesne auta F1, generowały poziom dźwięku nieakceptowalny w wielu lokalizacjach, szczególnie w Europie Zachodniej, gdzie przepisy dotyczące hałasu na torach i w miastach są rygorystyczne. Ograniczenia te zmuszały organizatorów do odwoływania niektórych wyścigów lub poszukiwania torów w krajach o mniej restrykcyjnych normach.


Bolidy GP Masters – konstrukcja, silniki i osiągi


Auta GP Masters były projektowane z myślą o równości szans i widowiskowości wyścigów. Konstrukcja bazowała na samochodzie 2000 Reynard 2KI Champ Car, zmodyfikowanym przez firmę Delta Motorsport, a nadzór nad bolidami sprawowała grupa 100 specjalistów z Masters Engineering Team.


Każdy samochód wyposażono w silnik wolnossący V8 3,5 l od Nicholsona McLarena, bazujący na jednostce Cosworth XB, generujący 650 KM przy 10 400 obr./min i 434 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Był to pakiet, który zapewniał wysokie osiągi przy jednoczesnym zachowaniu prostoty technologii w porównaniu z F1. Na sezon 2007 planowano montaż silników V8 Mecachrome 4,0 l o mocy 600 KM, ale z powodu problemów organizacyjnych do tego nie doszło.


Skrzynia biegów była podobna do stosowanej w Formule 1, a bolidy ważyły około 650 kg, co pozwalało im osiągać prędkości rzędu 320 km/h. Dzięki stabilnej aerodynamice i mniej skomplikowanej technologii niż w F1, seria miała w pełni pokazywać umiejętności kierowców i promować widowiskowe wyprzedzanie – coś, czego wciąż szuka królowa motorsportu.


Mistrzowie F1 w GP Masters


Stawka GP Masters mogła pochwalić się obecnością byłych mistrzów świata Formuły 1. Wśród uczestników znaleźli się m.in. Emerson Fittipaldi (MŚ w 1972 i 1974) oraz Nigel Mansell (MŚ 1992). Na gridzie pierwotnie miał się pojawić również Alan Jones (MŚ 1980), który ostatecznie zrezygnował z udziału z powodu problemów zdrowotnych – skurczów karku. Z serią nie zaangażowali się także Damon Hill (MŚ 1996) i Mario Andretti (MŚ 1978), choć ich decyzja nie była związana z urazami po testach.


Obok mistrzów świata startowali także wygrani Grand Prix, w tym: Ricardo Patrese, Patrick Tambay, René Arnoux i Jacques Laffite. W stawce nie brakowało też doświadczonych podiumowiczów, takich jak Andrea de Cesaris, Stefan Johansson, Hans-Joachim Stuck, Eddie Cheever czy Derek Warwick. Dodatkowo na torze pojawili się Jan Lammers, Eliseo Salazar, Christian Danner, Eric van de Poele, Pierluigi Martini i Alex Caffi – kierowcy dobrze znani fanom Formuły 1 lat 80. i 90.


Udział w serii uzupełniał Murray Walker, legendarny komentator F1, którego głos towarzyszył transmisjom GP Masters. Jego obecność wprowadzała dodatkowy retro-klimat, czyniąc zawody jeszcze bardziej atrakcyjnymi dla fanów klasycznych wyścigów. Szkoda, że projekt nie doczekał się dalszego rozwoju i nikt nie podjął próby kontynuacji serii w innej formie.


Kierowcy F1 na emeryturze


Jednym z najbardziej znanych przykładów jest Niki Lauda. Austriak pokochał lotnictwo i poza weekendami wyścigowymi samodzielnie pilotował samoloty. Następnie zaangażował się w branżę lotniczą, otwierając własną linię – Lauda Air. Był to projekt wyjątkowy, bo sam Lauda stwarzał pasażerom możliwość spotkania go osobiście, co czyniło podróż jeszcze bardziej atrakcyjną.


Równocześnie Niki nie rezygnował z motorsportu. Od czasu do czasu testował różne konstrukcje, wywołując sporo zainteresowania mediów i fanów. Na przykład woził swoich synów dwumiejscowym McLarenem MP4/98T podczas pokazów czy testował bolidy, w tym Jaguara. Po zakończeniu kariery startował także w roli doradcy – najpierw w Ferrari, a później w Mercedesie w Formule 1. Gdzie pojawiał się Lauda, tam zwykle pojawiały się także sukcesy – zarówno sportowe, jak i biznesowe.


Nie mniej ciekawą ścieżką po odejściu z F1 poszedł Jody Scheckter. Po zakończeniu kariery na początku lat 80. południowoafrykański mistrz świata rozważał zostanie zawodowym tenisistą. Ze względu na wiek nie mógł jednak poważnie rywalizować o najwyższe trofea. Zamiast tego zainteresował się inną dziedziną – po lekturze artykułu o broni palnej postanowił założyć w USA firmę Firearms Training Systems (FATS). Spółka szybko się rozrosła i zdobyła uznanie w branży. Później Scheckter przeniósł się do Europy, osiadł w Londynie z żoną i dwójką synów, którym pomagał rozwijać ich pasje.


Takie historie pokazują, że kierowcy F1 po zakończeniu kariery nie rezygnują z rywalizacji, wyzwań ani pasji – często odnajdują je w zupełnie nowych dziedzinach, łącząc doświadczenie z motorsportu z innymi zainteresowaniami.


ree

Zespoły F1 pod okiem mistrzów


Niektórzy byli mistrzowie świata F1 postanowili kontynuować swoją pasję, zakładając własne zespoły. Alain Prost i sir Jackie Stewart od zawsze marzyli o realizacji indywidualnych projektów w królowej motorsportu. Choć wiele ekip korzystało z ich doświadczenia i doradztwa, obaj postanowili spróbować swoich sił jako właściciele teamów, czego efektem były Prost GP i Stewart GP.


Więcej sukcesów odniósł Stewart – w ostatniej kampanii zespołu Johnny Herbert wygrał wyścig na Nürburgringu w 1999 roku, co było znaczącym osiągnięciem dla nowo powstałej ekipy. Prost GP natomiast utrzymywał się w F1 do końca sezonu 2001, ale coraz większe problemy finansowe i organizacyjne uniemożliwiły rozwój zespołu, co doprowadziło do jego upadku.


Mimo trudności, obaj mistrzowie mogli cieszyć się, że od czasu do czasu ich zespoły rywalizowały z najlepszymi ekipami, dla których wcześniej sami pracowali. Po zakończeniu własnych projektów Alain Prost chętnie dzielił się doświadczeniem w projekcie Renault F1, natomiast Jackie Stewart kontynuował swoją misję związaną z poprawą bezpieczeństwa na torach i poza nimi, mając realny wpływ na rozwój sportu w tym aspekcie.


Mentorstwo, polityka i uzależnienie od pasji


Po zakończeniu kariery w F1 wielu kierowców znalazło nowe, nietypowe ścieżki działalności. Keke Rosberg, mistrz świata z 1982 roku, wspierał nie tylko swojego syna, ale również inne fińskie talenty, w tym Mikę Häkkinenę i Valtteriego Bottasa. Nico Rosberg, mistrz F1 z 2016 roku, podjął podobną rolę mentorską, choć zainteresował się także mediami – prowadził własny kanał na YouTube i zajmował się menadżerką młodych kierowców. Dzięki temu m.in. Robert Kubica mógł powrócić do F1 po długiej przerwie spowodowanej wypadkiem z 2011 roku.


Niektórzy byli kierowcy angażowali się także w politykę, jak Nelson Piquet czy Carlos Reutemann, łącząc doświadczenie sportowe z działalnością publiczną.


Z kolei Emerson Fittipaldi i Nigel Mansell najdłużej utrzymywali aktywność wyścigową, startując w różnych seriach, nawet po zakończeniu kariery w F1 i udziale w GP Masters. Ich wiek nie stanowił przeszkody – wciąż potrafili rywalizować na wysokim poziomie i zdobywać puchary.


Podobne przykłady widzimy we współczesnej Formule 1: Kimi Räikkönen startował do końca 2021 roku, a Fernando Alonso i Lewis Hamilton wciąż utrzymują wysoką formę mimo upływu lat. To pokazuje, że wiek w F1 nie musi oznaczać końca kariery, a doświadczenie często bywa równie cenne, co młodość i siła fizyczna.


Formula Drive otwarta na weteranów


Historia kierowców F1 pokazuje jasno, że wiek nie jest przeszkodą, jeśli dbamy o kondycję, zdrowie i pasję. Dlatego nawet osoby zbliżające się do 40. roku życia i starsze, wciąż mogą czerpać radość z aktywności motoryzacyjnej na wysokim poziomie.


Jeżeli marzysz by doświadczyć emocji i adrenaliny, jakie towarzyszą wyścigom Formuły 1, możesz spróbować swoich sił podczas eventu „Formula Drive – Poprowadź Bolid F1”. Szczegóły znajdziesz na stronie: www.formula-drive.pl.

 
 
bottom of page